niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 7

"Dla niego on jest z tobą, gdziekolwiek jesteś.."

Scarlett siedziała na schodkach przed szkołą przewracając strony w swoim zeszycie od matematyki , nie chcąc robić żadnych zadań w domu. Delikatna bryza rozwiała jej włosy, powodując ,że kilka kosmyków wylądowało na jej twarzy. 

“Nie jestem zaskoczony, znajdując cię tutaj, motylku.” Justin powiedział po cichu, uśmiechając się do niej delikatnie.
Usiadł obok niej na schodach i szybkim ruchem dłoni zebrał kosmyki włosów z jej twarzy, śmiejąc się po cichu do siebie. Lubił nieśmiałe zachowanie Scarlett',to jak łatwo można było ją wystraszyć i to jak ekstremalnie wstydliwa była w obecnośći nowych ludzi — nie tak jak przy ludziach, którzy są jej bliscy.

Scarlett oblała się rumieńcem i odwróciła,kontynuując pisanie notatek  w zeszycie. Justin po cichu podziwiał jak słodko wyglądała kiedy się koncentrowała – sposób w jaki jej oczy skanowały kartkę papieru, czy to jak trzepotały jej długie rzęsy, czy nawet to jak delikatnie zagryzała dolną wargę kiedy miała problem z rozwiązaniem pytania.

“Myślę ,że powinnaś zrobić sobie przerwę przed stanie się następnym Albert'em Einstein'em i wypowiedzieć swoje kolejne życzenie.” Justin zażartował, uzyskując mały chichot Scarlett.

“Albert Einstein nie był matematykiem.Był niemieckim Fizykiem.” Scarlett poprawiła go uroczo ,kłując Justin'a delikatnie swoim ołówkiem w nos.

“Byłoby lepiej gdybyś przestała mnie poprawiać i wypowiedziała swoje kolejne życzenie, motylku. Nie mamy całego dnia. Jestem zabieganym facetem, Mam wielu ludzi do ukarania i skrzywdzenia. Jeśli nie chcesz być jednym z nich, powinnaś przestrzegać moich zasad.” Uśmiechnął się.

Scarlett przełknęła ciężko ślinę ze strachu i spojrzała w dół na swoje notatki. Styl życia jaki prowadziła, nie był takim jakie prowadziły inne dziewczyny. Wszyscy mieli plany, podczas gdy Scarlett przesiadywała sama w domu. Wszyscy byli interesujący , wyjątkowi i absolutnie cudowni a Scarlett była kompletnie nudna, zwykła i bezbarwna.

“Chciałabym być mądra.” Scarlett powiedziała mu szybko.

Justin złączył swoje brwi i potrząsnął głową. Przez moment, zapadła cisza a Scarlett zaczęła się niepokoić.Zadzwonił dzwonek a Justin wstał ze schodów.

“Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.” Justin powiedział i nagle zniknął, zostawiając Scarlett na schodach – podczas gdy ona zastanawiała się co wyniknie z tego życzenia.

Następnego dnia, Scarlett przechadzała się po szkolnym korytarzu , podczas lunch'u. Jak narazie jej dzień mijał niesamowicie dobrze, a jej życzenie wkońcu dało o sobie znać.

Na każdej lekcji tego dnia , odpowiedziała na każde pytanie prawidłowo i każde zadanie ,które otrzymywała od nauczycieli było w 100% poprawnie wykonane i otrzymywała najwyższe oceny.

Począwszy od równań z matematyki czy eseju z angielskiego, nie popełniła żadnych błędów w niczym. Jedyną rzeczą ,która ją martwiła była nienawiść ze strony uczniów w klasie.

Czując się samotnie, Scarlett udała się do stołówki z książkami by być bliżej ludzi. Nie miała z kim usiąść ale nie przeszkadzało jej to.Wszystko czego chciała Scarlett to skończyć resztę zadań z Biologii podczas lunch'u by nie martwić się nimi później.

Nagle zapadł cisza gdy Scarlett przekroczyła próg stołówki i wszystkie oczy spoczęły na niej. Poczuła się trochę niepewnie,gdy ujrzała pusty stolik przy którym miała zamiar usiąść.

“Patrzcie, to dziewica Maryja.” Rick powiedział , szyderczo się uśmiechając , podczas gdy wszyscy wokół wybuchli śmiechem.

Scarlett poczuła jak jej policzki stają się gorące ze wstydu i otworzyła swoją książkę by zacząć pracę. Wyciągnęła swoje okulary do czytania z torby, założyła je i delikatnie popchnęła wyżej na nosie. Tak bardzo jak chciała się skoncentrować, Scarlett nie mogła nic poradzić ale wciąż zwracać uwagę na ciche szepty w tle.

Scarlett nagle poczuła mokrą substancję spływającą po jej plecach , obróciła się i ujrzała Lindsey Jacobs,która rozlewała czekoladę na jej głowie. Wyrzucając kartonik na bok, zarzuciła swoje długie włosy do tyłu i wycofała się do tyłu siadając na kolanach Ricka, przy czym dając mu całusa w policzek – Scarlett pamiętała ,ze oboje są wrednymi ludźmi więc nie była zaskoczona faktem,że się spotykają.

“Co jest?Próbujesz obliczyć prędkość z jaką czekoladowe mleko spływa po twoim karku?” Rick spytał, śmiejąc się razem z całą resztą.

Scarlett pozwoliła by jej dolna wargą drżała , kiedy poczuła smutek. Sięgnęła ręką aby dotknąć karku i poczuła ,że jej ciuchy i włosy są kompletnie przesiąknięte słodką substancją. Zanim mogła cokolwiek zrobić, Scarlett zauważyła ,ze wszyscy wokół się śmieją. Wszyscy uważali to za śmieszne, podczas gdy ona byłą przybita. Wkońcu wiedziała jak to naprawdę jest  być wyrzutkiem i nie było to miłe.

Scarlett powoli zebrała swoje książki i przyparła je swoim trzęsącymi się dłońmi do klatki piersiowej. Próbując ukryć swoje zażenowanie,spuściła głowę w dół i zaczęła płakać.

“Aw, Rick! Zobacz, przez ciebie płaczę!” Ktoś krzyknął rozbawiony, po czym wszyscy zaczęli śmiać się jeszcze głośniej.

Scarlett spojrzała w górę i pozwoliła by wszyscy zobaczyli jak łzy spływają po jej twarzy. Powoli zaczęła się cofać, by nagle szybko się odwrócić i zderzyć z jakąś postacią.

Zanim zdążyła wyminąć tą osobę, poczuła dwa silne ramiona oplatające jej talię. Podnosząc głowę w górę, zobaczyła Justin'a który wpatrywał się w nią ze zmartwieniem w oczach. Badał jej twarz by uzyskać jakieś wytłumaczenie na zaistniałą sytuację, a wolną reką delikatnie potarł jej policzek.


Justin zauważył jak mizernie wyglądała. Zauważył jej czerwone oczy i bordowe policzki a także jak bardzo przerażona była przez to jak trzęsła się w jego ramionach– wiedział także ,że sama to na siebie sprowadziła,jednak chciał udowodnił ,że to co mówił było szczere.

Scarlett znowu zaczęła płakać, a Justin wyjrzał zza jej ramienia i zobaczył,że wszyscy się na nich patrzą. Wszyscy oczekiwali ,że Justin ją odepchnie lub będzie ją wyśmiewał tak jak oni, ale on zrobił odwrotnie. Scarlett uwolniła się z jego uścisku i uciekła. Poczucie pustki wypełniło Justin'a gdy ona uciekła a on odwrócił się i rozglądnął po stołówce po czym jego wzrok zatrzymał się na Rick'u.

“Co ty kurwa jej zrobiłeś?” Justin powiedział,podchodząc do jego stolika.
Rick prychnął. “Nie zachowuj się jakby na to nie zasługiwała.”

Justin zbliżył się do niego i uśmiechnął pod nosem. Zamiast wypowiadać ripostę, Justin uderzył Rick'a a ten spadł z krzesła. Wszyscy inni albo wycofali się od zaistniałej sytuacji albo wstali z krzeseł by się lepiej przyjrzeć.

Justin podszedł do leżąca Ricka. Zauważył jak z nosa Rick'a zaczyna sączyć się krew ,Justin usłyszał jak Lindsey piszczy ze strachu kiedy widzi swojego chłopaka leżącego na glebie.

“Myślisz ,że to było kurwa śmieszne?” Justin krzyknął. “Uważasz ,że to były kurwa zabawne doprowadzenie ją do płaczu ?”

Kucnął i złapał f Rick'a za kołnierz , podnosząc go brutalnie. Justin uśmiechnął się lekko jego przerażoną twarz i krew spływającą po jego brodzie.

“Spójrz na mnie, gdy do ciebie mówię.” Justin powiedział , ostro, unosząc głos. Rick zatrząsł się na dźwięk jego głosu i spojrzał prosto w jego diabelskie oczy,dostrzegając jak ciemne i pełne gniewu były.

“Jeśli jeszcze raz ją skrzywdzisz, rozerwę cię na kawałeczki , gołymi rękoma.” Justin wychrypiał do niego i brutalnie puścił jego kołnierz, powodując ,że Rick znów wylądował na podłodze.

Justin przepchnął się prze ludzi i opuścił stołówkę – nie musiał słuchać za sobą szeptów , bo pozostawił wszystkich w osłupieniu i mu się to podobało.

Znalazł Scarlett siedzącą pod drzewem naprzeciwko szkoły. Kiedy podszedł do niej , ona nawet na niego nie spojrzała – i tak właśnie wiedział ,ze była bardziej niż załamana. Usiadł obok niej i oboje siedzieli w ciszy, oprócz tych kilku razy kiedy Scarlett nieśmiało pociągała nosem.

To byłe ten moment kiedy Justin zdał sobie sprawę ,że ją kocha. To był gorzki rodzaj miłości , ale ją kochał. Chciał widzieć jak płacze, by stała się silniejsza  ale gdy ktoś inny to spowodował, jego gniew był nie do pojęcia.

Nawet jeśli ona nigdy nie mogłaby pokochać kogoś takiego jak on. Ktoś tak niewinny, piękny, mądry i uroczy jak Scarlett nigdy nie mógł pokochać kogoś tak podłego i okrutnego jak on.

Bez żadnego słowa, Justin poczuła jak Scarlett przysuwa się bliżej niego o kładzie głowę na jego ramieniu. Po raz pierwszy, Diabeł się zarumienił. Policzki Justina nabrały bordowej barwy po niespodziewanym geście Scarlett, a on położył swoją głowę na jej.

“Dziękuje.” Scarlett szepnęła.

Przez chwilę, Justin był zmieszany. Był zmieszany bo nie wiedział za co mu dziękuje. Jedyną rzeczą jaką robił to zadawanie jej bólu i niszczenie wszystkie o co prosiła – nie miała powodu by mu dziękować, dopóki nie zdał sobie sprawy dlaczego i nie mógł nic poradzić tylko zacząć się śmiać.

“Widziałaś jak go pobiłem , prawda?” Justin spytał, całując czubek jej głowy.
Scarlett pokiwała głową i zamknęła oczy, i na chwilę Justin także zamknął. Przez tą chwilę wierzył,że ona go naprawdę kocha i wtedy przypomniał sobie kim był i co robił.

Ale nie wiedział,że Scarlett naprawdę odwzajemnia jego uczucie. Kochała go niemiernie.Nie obchodziło ją ,ze sprawił ,ze płakała , bo na koniec dnia zawsze wycałował ją , pozbywając łez. Nie ważne w jakie niebezpieczeństwo ją pakował, zawsze był tam gdzie go potrzebowała i zawsze ją chronił.

Justin był upadłym aniołem,a Scarlett  była tą która go złapała.




_____________________________________________________________________________________________

ELOOOO! <3
DODAWAJCIE KOMENTARZE! KAŻDY BEZ WYJĄTKÓW! NAWET KROPKĘ! I PODPISUJCIE SIĘ IMIENIEM, PRZEZWISKIEM, LUB (CO BYŁOBY NAJLEPSZYM WYJŚCIEM) NAZWĄ Z TWITTERA! <3
PISZCIE CO MYŚLICIE! <3

Mam dzisiaj trochę kiepski humor, dlatego tak późno rozdział wogóle nie miała weny.:<
Przepraszam za błędy.

P.S.Shippuję Jartlett! tak bardzooooo! djnjfddjkfkdfndjjdkf <3
Buziaki! ;*























poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 6

"Lucyfer pali blunt'a* kiedy jest zdenerwowany..."

Scarlett poczuła promienie słońca ogrzewające jej skórę głowy spojrzała na podjazd z balkonu i zauważyła zaparkowane auto swojej mamy. Scarlett szybko zamknęła książkę i ruszyła schodami w dół.Minęło sporo czasu odkąd widziała swoją mamę wracającą do domu o tej porze.

“Wróciłaś.” Scarlett powiedziała szczęśliwie. Jej mama uśmiechnęła się i wyciągnęła z bagażnika kilka toreb z zakupami , podając je Scarlett. 

“Tak, ale niestety będe musiała odpracować kilka godzin dodatkowo.” Powiedziała mama Scarlett, zamykając drzwi od auta stopą i ruszając do wejścia. Scarlett prychnęła zasmucona i podążyła za nią jak zagubiony szczeniak z bardzo ciężkimi torbami w rękach.

“Ale przecież obiecałaś,że będziesz tak wracać do domu częściej?” Scarlett zapytała, jęcząc rozczarowana.

“Kochanie, wiesz ,że bardzo chciałabym bywać z tobą w domu częściej ale nie mogę.Mówiłam ci że potrzebujemy pieniędzy. Ktoś musi je zdobyć.” Jej mama wytłumaczyła wkładając zakupy do lodówki i szafek.

“Jeśli nie chcesz być ze mną w domu to poprostu powiedz.” Scarlett wymamrotała smutnie.
Jej mama obróciła się i prychnęła. “Słucham?”

“Nic.” Scarlett powtórzyła cicho.

“Możesz ty spróbujesz utrzymywać te rodzinę? To nie jest takie proste, Scarlett.” Jej mama odpowiedziała , nerwowo przebiegając rękom przez włosy/

“Jaką rodzinę? Nie ma żadnej rodziny mamo!Tata odszedł, a ja myślałam ,że będzie to normalnie funkcjonować tylko z tobą i ze mną ale nie może bo cię zawsze nie ma! Nie ma żadnej rodziny.” Scarlett wykrzyknęła. Jej głos nagle złagodniał gdy zauważyła ,że rysy twarzy jej mamy posmutniały , kiedy zdała sobie sprawę ,że jej córka ma rację.

Mając dość wszystkiego, Scarlett opuściła kuchnię i udała się na górę do swojego pokoju. Jej oczy zaczęły wypełniać się łzami gdy zrozumiała ,ze jej relacja z mamą kompletnie się posypała ,a najgorsze było to ,że nie mogła nic na to poradzić.

“Dlaczego taka smutna, moja piękna?” Usłyszała głos. Szybko wycierając łzy, Scarlett obróciła się by zobaczyć Justin'a. 

Oparł się o ścianę , ubrany w skórzaną kurtkę i czarne jeansy które luźnie zwisały mu z bioder. Jego ramiona były skrzyżowane na klatce, wpatrywał się w Scarlett a ona nie potrafiła wydusić z siebie słowa— wszystko co robiła to ocierała łzy ,które nieustannie spadały, spływając po jej policzkach.

“Nie musimy o tym rozmawiać jeśli nie chcesz.” Justin powiedział delikatnie, prostując się gdy zauważył ,ze Scarlett była bardziej niż tylko smutna.

“Jak się dostałeś do mojego pokoju?” Scarlett spytała, lekko pociągając nosem.

“Oknem,tak ja zawsze, księżniczko.” Justin powiedział, podchodząc do niej powoli.

Kiedy Scarlett nie odpowiedziała na jego delikatne słowa i romantyczne ksywki, Justin zaczął się odrobinę martwić. Podrapał się niezręcznie po karku  i przyglądał jej się kiedy wyglądała jak bezbronna mała dziewczynka,która chciała zwinąć się w kuleczkę w kącie i zostać tam na zawsze.

“Zastanawiałem się ,skoro wydajesz się przygnębiona i cicha, czy nie chciałabyś się rozluźnić trochę dziś wieczorem? Moglibyśmy naprzykład oglądnąć jakiś film. Oczywiście, jeśli chcesz.” Justin zaoferował grzecznie, posyłając jej ciepły uśmiech.


“Nie musisz. Mógłbyś przecież spędzić ten czas, robiąc ciekawsze rzeczy.” Scarlett westchnęła, gdy przypomniała sobie jak nudną osobą jest. 

“Ale chcę, motylku.” Posłał jej oczko, “Widzimy się wieczorem.” Powiedział zanim, opuścił jej pokój wychodząc przez okno.

Scarlett zawsze strasznie bała się o niego gdy wychodził przez okno .Pochyliła się przez otwarte okno i spojrzała w dół by upewnić się ,ze dotarł bezpiecznie, jak zawsze. Wskakując do swojego auta, Justin popędził drogą , zostawiając Scarlett fantazjującą o nim jak zawsze.

Była prawie 8 wieczorem i to była pierwsza noc kiedy Scarlett i jej mama zjadły razem kolację po dłuższym czasie. Minęło to prawie jak lata. Nawet jeśli była to niezręczna i cicha kolacja,to sprawiła ,że Scarlett czuła się lepiej w środku.

Jej mama położyła widelec na talerzu i wzięła łyk wody po czym westchnęła. “Powinnam się już zbierać, nie chcę się spóźnić na moją nocną zmianę."

Zanim Scarlett spróbowała coś powiedzieć , jej mama wstała i chwyciła oba talerze i szklanki ruszając do kuchni i wkładając je do zlewu. Chwyciła swoją dużą torbę i zerknęła jeszcze w lustro w jadalni , poprawiając makijaż. Scarlett spochmurniała i wstała żeby zgarnąć resztki ze stołu,w tym czasie jej mama udała się do drzwi.

“Wrócę około 7 nad ranem, nie siedź do późna!”Jej mama zawołała otwierając drzwi a kiedy je otworzyła była zdziwiona widząc Justin'a stojącego przed nią na zewnątrz.

“Miałem właśnie zadzwonić do drzwi.” Justin powiedział,śmiejąc się. Scarlett od razu podbiegła do drzwi gdy usłyszała znajomy głos, gdy go ujrzała jej policzki przybrały różowej barwy.

“Przepraszam, kim jesteś?” Jej mama spytała, zerkając na  Scarlett i unosząc brew , następnie wracając wzrokiem na Justin'a.

Mamo, pozwól,że wytłu-”

Justin szybko jej przerwał, “Oh , nie powiedziała pani? Jestem Justin, jej chłopak.”

Jej mama spojrzała na nią ze zdumionym uśmiechem na twarzy i wróciła spowrotem wzrokiem na Justin'a. Scarlett chciała natychmiast schować jej twarz czują zażenowanie tym jak bardzo jej twarz płonęła w tej chwili.

“Więc, nikt mnie o tym nie powiadomił. Jak długo się spotykacie? Kiedy to się zaczęło?” Jej mama spytała, wpuszczając Justin'a do środka i zamykając drzwi.

“Mamo, spóźnisz się do pracy.” Scarlett przypomniała, czując lekkie poirytowanie.

“Możemy poznać się bliżej innym razem, Pani Anderson. Rozumiem ,że musi pani teraz już iść do pracy ale zastanawiałem się czy mógłbym spędzić ten wieczór z pani córką żeby nie była sama?." Justin się uśmiechnął.

Scarlett's poczuła jak jej serce rozpływa się pod słodkim dźwiękiem słów Justin'a ale nadal przewróciła oczami wiedząc ,że może coś knuć. Bo przecież wygląda na to ,ze jej chłopak jest także diabłem.

“Oczywiście , zostań jak długo chcesz! Jeśli wasza dwójka, by czegoś potrzebowała,nie zastanawiajcie się tylko dajcie mi znać! Bądźcie ostrożni i bawcie się dobrze!” Jej mama zawołała udając się do wyjścia.

Justin potrząsnął głową i się zaśmiał kiedy minął Scarlett udając się do pokoju gościnnego. Scarlett spojrzała na mamę wymieniając z nią spojrzenia, jej mam puściła jej oczko i bezgłośnie powiedziała,"Niezły jest! "Zażenowanie prawie ją zabiło.
Scarlett wróciła do pokoju i zobaczyła Justin'a relaksującego się na kanapie. “Co to do cholery(ona tutaj mówi whatthehell was that , 'hell' to piekło ale zmieniłam bo nie pasowało) miało być?!”

“Oh właśnie teraz zamierzam cię zabrać do piekła kochanie,chodź tutaj” Justin wyszeptał chichocząc, łapiąc Scarlett za rękę i pociągając ją na swoje kolana.

"To nie jest śmieszne!” Scarlett odpowiedziała, odpychając jego ręke ze swojej talii.

“Spokojnie ,kicia. Nie musisz walczyć by to dostać.” Justin uśmiechnął się, przyciągając ją spowrotem.
“Nie jesteśmy razem.” Scarlett powiedział.

“Wolałabyś bym zjawił się w drzwiach i powiedział" Witam Pani Anderson, Jestem Justin ale także mówią na mnie Lucyfer lub Diabeł a powodem dla ,którego tu jestem jest fakt ,że twoja córka jest załamana a ty nie zauważasz jak bardzo jest nie szczęśliwa więc jestem tu by naprawić ten bałagan , ponieważ potrafię.” Zawtórował, powodując ,że Scarlett zamilkła.

“Więc, jaki film chciałabyś obejrzeć?” Spytał, przełamując ciszę, która zapadła.

Skończyło się na tym ,że oglądali całą serie "SAW". Scarlett nigdy nie była fanką horrorów, ale z jakiegoś powodu zaczęła je lubić przez Justin'a. Justin zdawał się upajać widokiem tego całego cierpienia i krwi, a ona zrobiłaby wszystko tylko by schować się w jego ramionach.

“To jest obrzydliwe.” Scarlett powiedziała, zakrywając oczy ramieniem Justin'a. Kobieta właśnie ucinała sobie palce na ekranie a Scarlett nie mogła znieść tego widoku.

“To piękne.” Justin powiedział, przyglądając się z podziwem jak krew kobiety spływa po ramieniu.

Justin wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. “Będzie ci przeszkadzać jeśli zapalę?”
Scarlett pokręciła głową, nie chcąc być małą denerwującą dziewczynką. Obserwowała jak Justin wsuwa papierosa między swoje piękne różowe wargi i podpala. Po chwili zaciągając się ,wyciągając papierosa z buzi i wypuszczając idealną smugę dymu.

Scarlett nagle zapytała. “Justin, jakie jest Piekło?”

Justin zaśmiał się na jej gwałtowne pytanie — Nie dlatego ,że było głupie, ale dlatego ,że mógł powiedzieć o nim bardzo dużo.
Obrócił się do Scarlett i obdarował ją sympatycznym uśmiechem a ona wpatrywała się w niego z zaciekawieniem w oczach.

“Piekło jest inne.” Zaczął. “Założę się że myślisz ,że piekło jest pełne ognia i ciemności, masz rację. Ale ciemność i ogień nigdy nie są stałe. Piekło jest czymś przez co ludzie przechodzą każdego dnia, ale nie ma tam prawdziwego ognia czy coś. Życie jest czasem trudne i to właśnie jest ta ciemność. Ludzie zawsze mówią,że gdy umrzesz, pójdziesz do piekła ale to nie prawda. Żyjesz w piekle ,właśnie teraz. Piekło jest na Ziemii. Wszystkie demony są tutaj. Więc jeśli przechodzisz przez piekło , powinieneś kontynuować , bo dostąpisz Nieba w którymś momencie.” Justin powiedział , owijając jedno ramię wokół Scarlett.

Scarlett spojrzała na Justin'a ze zdumienie na twarzy. Zauważyła,że wygląda na zdenerwowanego. Ponownie zaciągnął się papierosem wypuszczając smugę dymu. Był silnym chłopakiem,był pewny siebie i niesamowicie przystojny jednocześnie nosił świat na swoich barkach.

“A kiedy dostąpi się Nieba?” Scarlett zapytała cicho, wtulając się do niego.
Justin się uśmiechnął. “Każdy ma inaczej, ale zawsze dotrze się do Nieba. Bez Piekła, nie ma Nieba. Pamiętaj o tym. Postaraj się nie martwić o te wszystkie złe rzeczy dziejące się na świecie, kochanie.” Zagruchał.

Scarlett poczuła ciepło na sercu od jego słów i oboje siedzieli wtuleni. Spojrzała w górę i zauważyła jak bardzo zdenerwowany był Justin. “Co się stało?”

Justin uśmiechnął się. “To nic. Chciałem ci tylko powiedzieć ,ze życie jest ciężki dla każdego. Każdy się poparzy w jakimś punkcie. Nawet ja.”

Scarlett spojrzała na niego z lekkim szokiem wymalowanym na twarzy. Powietrze było ciężkie i zapadła cisza ale Scarlett się to podobało. Zapach jego wody kolońskiej wypełnił jej nozdrza a Scarlett poczuła jak jej serce mięknie.  

“Czasami budzę się nad ranem i czuję jak bym był najlepszym facetem stąpającym po tej ziemi. Czuję,że mógłbym zrobić wszystko, przenieść każdą górę i przepłynąć cały ocean, ale wtedy kładę się spać przypominając sobie,że jestem potworem.” Powiedział cicho ,spuszczając głowę w dół.

Po raz pierwszy w życiu, Scarlett poczuła jak jej oczy napełniają się łzami kiedy dostrzegła jak Justin przygryza dolną wargę by nie pozwolić wypuścić swoich emocjii na zewnątrz. Wzięła rękę Justin'a w swoją ,splatąjąc ich palce i wyciągnęła papieros z jego ust gasząc go na stole i odrzucając w kąt.

Przez moment leżeli tak w swoich ramionach w ciszy ,myśląc o sobie nawzajem. Justin nie wiedział czy Scarlett wie,że on o niej myśli , ale nie wiedział także,że ona myślała o nim.

“Nigdy nie przestawaj się uśmiechać.” Justin wyszeptał do Scarlett. “A jeśli ktoś sprawi ,że ten uśmiech zniknie, to mam nadzieję,że jest taka siła ,która pomoże im kurwa przetrwać przez piekło przez ,które  ich przeprowadzę."

Policzki Scarlett zaczerwieniły się i pokiwała głową. Przez chwilę, wszystko było wporządku. Justin był szczęśliwy a Scarlett czuła się pewnie. Przez tą chwilę, Piekło nie istniało.

I tej nocy Scarlett spała z Piekłem w ludzkiej formie.





_____________________________________________________________________________________________




Witam moje piękne Istotki! <3

Nie mam czasu na tłumaczenie tego co się wydarzyło w tym rozdziale ! lol Bo mam nockę dzisiaj w studiu Tańca! xD
Pewnie jest pełno błędów bo nie miałam czasu poprawiać ,później się nimi zajmę.
Przepraszam także za te badziewne tłumaczenie, może być to spowodowane tym,że nie tłumaczyłam niczego przez pół roku albo najzwyczajniej jestem kiepska heh.xd

MAM 3 PROŚBY! <3

1.Czy znacie kogoś kto mógłby mi zrobić nowe tło na tego bloga? A może sami się tym zajmujecie?
Bardzo bym prosiła o kontakt na twitterze:"@KarlaNs55"

2.Ten Blog ma już ponad pół roku a mam wrażenie ,ze czyta go tylko kilka osób i oczywiście jestem niezwykle wdzięczna tym osobom! lofciam was w stópki hahah <3 Ale chciałabym uzyskać więcej czytelników , wiecie mieć więcej osób z którymi można by się jarać! hehe! xd Więc jeśli możecie rozsyłajcie tego bloga do każdej osoby ,która lubi czytać tego typu rzeczy ;p PROOOOOSZEE? :<

3.JEŚLI CZYTACIE TO KOMENTUJCIE! PROSZE TO WAŻNE! WTEDY WIEM ILU LUDZI CZYTA! <3
JEST WŁĄCZONA MOŻLIWOŚĆ PISANIA Z ANONIMA WIĘC SIĘ NIE KRĘPUJCIE ! JEŚLI MACIE TT I PISZECIE Z ANONIMA TO PODPISUJCIE SIĘ NAZWĄ Z TT! TO BY MI MEEEGA POMOGŁO! IM WIĘCEJ KOMENTARZY TYM SZYBCIEJ ROZDZIAŁ! PAMIĘTAJCIE! ALE OCZYWIŚCIE NIE SPAMUJCIE , TYLKO KAŻDY PO JEDNYM MAKS PO 2! <3


I TO TYLE! <3 MOCNOOOOOOOOOO WAS TUUUUUUUUUUUUULAAAAM! <3

Yołki pitołki! (nie wnikajcie hah)
 
PS. BLUNT * -skręt. "Skonstruowane" a la papieros. Jest to trawka zawinieta w bletke.


niedziela, 2 lutego 2014

WAŻNE! :)

Witajcie moje skarbeńka! <3
Wiem,że znowu się zawiedliście na mnie, bo przestałam dodawać rozdziały ale zapomniałam hasła , próbowałam wszystkiego i nic do tego nowa szkoła i pełno nauki!:<
ALE OFICJALNIE REAKTYWUJE TEGO BLOGA! (reaktywuje? wtf?! co ty pieprzysz Karla lol)
MAM NADZIEJĘ,ŻE MI WYBACZYCIE?:<
Teraz będe dodawać Rozdziały reagularnie!CZYLI CO TYDZIEŃ NA WEEKEND!ALBO PRZY wyjątkowych okazjach w tygodniu <3 (chyba,że wypadnie mi coś ważnego , ale poinformuje was o tym)WOHOOOO! KTO SIĘ CIESZY?xd
PROSZĘ WAS JEŚLI CZYTACIE DAJCIE KOMENTARZ, NIE WAŻNE JAKI! NAWET KROPKĘ!XD KARNEGO! COKOLWIEK! Chcę wiedzieć ilu z was czyta i naprawdę to motywuje! ;p
I jeśli piszecie z anonima a macie twittera to podpiszcie się nickiem z tt PROSZĘ! :<
A JEŚLI JESTEŚCIE TU NOWI! TO ZAPRASZAM DO ZAKŁADKI INFORMOWANI ! ;)

Dziękuje za poświęcenie czasu na te wypociny uufff! ;3 DO ZOBACZONKA!(No nie dosłownie hehe)