wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 8

"Głowa pełna strachu nie ma miejsca na marzenia"

Było niesamowicie gorąco na zewnątrz kiedy Scarlett i Justin szli razem opustoszałym chodnikiem. Ulice były wyludnione i ciche z konkretnego powodu —nikt nie chciał opuszczać swojego domu z klimatyzacją i wynurzać się na taką gorączkę. 

Między nimi panowała kompletna cisza. Ich ramiona napotkały się raz na jakiś czas ale żadne z nich nie odezwało się słowem.Prawdopodobnie myśleli o sobie i czekali na odpowiedni moment by dać upust myślom, ale nic się nie wydarzyło.

Ptaki ćwierkały w tle, a Scarlett postanowiła otworzyć się pierwsza. Było takie pytanie , które nie dawało jej spokoju i poprostu musiała pozwolić jemu wypłynąć — w zasadzie to wiele pytań chciała zadać Justin'owi. 

“Muszę ci o coś zapytać.” Oboje powiedzieli w tym samym czasie.
Ta dwójka nie mogła nic poradzić , tylko zachichotać– zupełnie jakby czytali sobie w umysłach.

"Ty pierwsza.” Justin powiedział, chowając ręce do kieszeni.

Scarlett żuła swoją wargę nerwowo. “Justin, czy ty masz dom? No wiesz czy mieszkasz gdzieś czy może jesteś jak te wampiry ,które wiszą do góry nogami na drzewach?”

Justin nie mógł nic poradzić tylko wypuścić muzykalny śmiech przez to jak zabawnie ona brzmiała.Jego śmiech spowodował ,że serce Scarlett zaczęło bić szybciej niż zwykle , zarumieniła się widząc go w takim stanie.

“Chcesz bym ci pokazał gdzie mieszkam?” Spytał jej.

Kiedy Justin odwrócił głowę,słońce rozświetliło jego twarz ,a Scarlett nie mogła oderwać od niego wzroku.Bez wahania i z czystej ciekawości pokiwała głową.

Dom Justin'a nie był daleko od miejsca gdzie się znajdowali, więc wybrali się tam pieszo. Z jakiegoś dziwnego powodu, Scarlett spodziewała się że zaprowadzi ją do zniszczonej i niebezpiecznej dzielnicy , ale kompletnie się myliła.

Jego dom był jednym z najbardziej fantazyjnych domów w okolicy. Było cicho i spokojnie, a jego dom był całkowicie odizolowany od reszty więc nie musiał się martwić o irytujących sąsiadów.

Myśl o tym jak Justin morduje swoich sąsiadów zostawiło Scarlett na skraju.Nie przez samą koncepcję tego, ale przez to że wiedziała,że Justin był do tego zdolny.

“O mój Boże,” Szczęka Scarlett leżała na glebie gdy podeszli bliżej. “jest piękny.”

Justin uśmiechnął się szeroko, widząc jak podziwia ona jego dom. 

“Mieszkasz tutaj?” Scarlett odparła z niedowierzaniem. “Dlaczego nie zabrałeś mnie tu wcześniej?”

“Nigdy nie pytałaś.” Odpowiedział.

Scarlett żartobliwie klepnęła Justina w ramię, a on się zaśmiał. Uśmiechał się tylko dlatego ,że tak pokochała jego dom a nie widziała jeszcze wszystkiego.To spowodowało napływ myśli. Gdyby tylko mógł być tym , który powali ją na kolana, być tym na którego zasługuje.Jeśli tylko mógłby kupić jej dom ,o którym marzy  i mieć z nią dzieci by mógł im przypominać ,ze jest fartownym diabłem będąc z tak piękną kobietą jak ich matka.. dosłownie. 

Ale nie był facetem dla niej. Nie mógł zrobić dla niej takich rzeczy. Jeśli chciał by była szczęśliwa,musiał wykonać swoją pracę i odejść. Justin myślał ,że to Scarlett będzie ciężko pozwolić mu odejść, ale teraz wie ,że mu będzie ciężej.

“Pozwól,że wejdziemy do środka. Tutaj jest kurwa za gorąco.” Justin powiedział,uwalniając się od myśli. Ujął delikatną dłoń Scarlett w swoją i oboje przeszli przez próg , zupełnie jakby byli świeże poślubioną parą , która właśnie kupiła własny dom.

Stopy Scarlett dotknęły zimnej granitowej podłogi , spojrzała w dół i zauważyła w nich swoje odbicie. Jego dom wyglądał jak zamek w środku, który był wyrwany niczym z bajki.Długie schody mieściły się po prawej stronie budynku,a nad nimi finezyjny żyrandol. Kolory ,które dominowały to czerń i biel .To było tajemnicze i czarujące, zupełnie jak on.

Justin pokazał jej wszystkie pokoje. Każdy cal jej twarzy był skonsumowany przez szczęście,a Justin czuł ekscytacje płynącą w jego żyłach z nutką nerwów w klatce. Chciał jej zaimponować – i nawet jeśli już to zrobił, chciał jeszcze bardziej.

“Mogę zobaczyć twoja sypialnię?” Scarlett spytała Justin'a.

Jej spojrzenie sprawiło,że jego serce się rozpłynęło. Było w nim tyle nadziei— wyglądała jakby wszyscy w jej życiu ciągle sprawiali jej zawód, a teraz prosiła o prostą rzecz i miała nadzieje,że nie będzie jednym z nich. Justin zagubił się we własnych myślach i zauważył jak bardzo się w niej zakochuje.To stawało się coraz trudniejsze, myśl ,że nigdy nie będzie mieć jej serca.

“Pokażę ci.” Odparł.

Zanim mógł złapać ją za ręke, Scarlett pobiegła na przód po schodach, dając znak,że Justin ma ją złapać. Uśmiech wkradł się na jego usta i pobiegł za nią.

Głośny śmiech Scarlett odbił się echem w całym domu. Za każdym razem gdy słyszała zbliżające się kroki Justin'a za sobą , biegła szybciej a jej śmiech był głośniejszy.
Ganiali za sobą jak dzieci, to było prawie jak gdyby zło na świecie nie istniało w tym momencie. Tak samo jak cała reszta. Byli tylko oni i fakt ,że byli razem.

“Kiedy cie złapię,” Justin wychrypiał próbując złapać oddech. “pożałujesz kurwa ,uciekania ode mnie"

Zaśmiała się w odpowiedzi ,oboje zatrzymali się i popatrzyli na siebie , zastanawiając się jaki wykonać następny ruch.Justin przymrużył oczy bacznie ją obserwując– i zanim mrugnął, Scarlett ruszyła w stronę jego pokoju. 

Zanim tam dotarł, Scarlett zatrzasnęła drzwi tuż przed jego twarzą, po czym oparła się o nie plecami, próbując powstrzymać swój dziecinny chichot. Justin pukał w drzwi głośno, uśmiechając się.

“Nie możesz mnie kurwa trzymać z dala od mojej własnej sypialni!” Justin krzyknął zza drzwi. Pozwolił swojej głowie opaść na drzwi i złapać oddech.
Po chwili usłyszał jak drzwi zostają otwarte, poprawił swoją posturę i przekręcił srebrną klamkę. Otwierając delikatnie, zobaczył Scarlett stojąc przed nim plecami. Obserwował jak po cichu podziwia jego pokój , a on oparł się o framugę drzwi. Patrzył jak dotyka pościeli opuszkami palców i jak czuje miękkość poduszek.

“Podoba ci się?” Zapytał nerwowo, drapiąc się po karku.

Scarlett odwróciła się i posłała mu uśmiech małej dziewczynki. Bez zastanowienia kiwnęła głową i ruszyła do ogromnego okna naprzeciwko łóżka. Widok był zniewalający. Wszystko wyglądało dla niej tak pięknie. Sposób w jaki kwiaty rozkwitały w jego ogrodzie i to jak małe światełka rozbłyskały wokół jego domu gdy słońce powoli zachodziło.

Był już prawie wieczór a Scarlett kontynuowała podziwianie widoku – usłyszała  jak Justin do niej podchodzi i poczuła jego klatkę przypartą do swoich pleców. Była niezaprzeczalna więź między nimi.

“Muszę niedługo wrócić do domu.” Scarlett powiedziała,wzdychając.

Justin spochmurniał. “Twoja mama jest zawsze w pracy, a ja nie chce byś była sama. Wogóle zaczyna też się robić ciemno więc może lepiej spędzisz noc tutaj?”

Scarlett myślała przez chwilę i spojrzała na niego. Podnosząc brodę by go zobaczyć , zobaczyła nutkę nadziei w jego oczach. Wyglądał jak małe dziecko ,które potrzebowało uwagi więc pokiwała głową na zgodę.

“Dobrze, ale musisz mnie jutro zawieźć szybko do domu zanim moja mama zwariuje.” Scarlett przypomniała wymachując do niego palcem wskazującym.
“Nie martw się. Ona już mnie polubiła , nie będzie miała z tym problemu.” Justin odpowiedział, wzruszając ramionami.

Scarlett zauważyła ,że miał rację.Jej mama już uwielbiała Justin'a po tym jak wpadli na siebie po raz pierwszy w środku nocy. Nawet jeśli po części był dupkiem, to po za tym był idealny.

Noc szybko minęła kiedy Justin pokazał Scarlett pokój z ogromnym pianinem. Zagrał jej kilka melodii, by zając jej serce, a ona obserwowała jak jego palce czynią magię sunąc po klawiszach.

Dochodziła północ ,a Scarlett pozwoliła by z jej ust wydało się ziewnięcie , po czym szybko zakryła usta i zarumieniła się. Justin potrząsnął głową i się zaśmiał.

“Jesteś zmęczona?” Zapytał. “Chodźmy.”

Scarlett poczuła lekkie zdezorientowanie kiedy Justin zaczął ją prowadzić schodami , których wcześniej nie zauważyła,więc wyciągnęła delikatnie dłoń z jego i cofnęła się nieśmiało, czując strach.

“Gdzie mnie zabierasz? To nie prowadzi do sypialni.” Podkreśliła.
Justin się uśmiechnął. “Zobaczysz.”

Splótł ich palce ponownie i zaprowadził ją do góry. Ciemność zapadła między nimi na moment,a Scarlett puściła jego dłoń i złapała się jego ramienia. Nagle poczuła chłodną bryzę na twarzy , otworzyła oczy i zauważyła,że są na dachu.

“Justin, to jest niebezpieczne!” Scarlett krzyknęła, ściskając mocniej jego ramię.

“Uspokój się.Jesteś ze mną, będzie dobrze.” Zapewnił. “Robię to cały czas, zaufaj mi.”

“Nie śpisz w łóżku?” Zapytała go marszcząc brwi.

“Nie.” Uśmiechnął się.

Justin usiadł na dachu i delikatnie poklepał miejsce obok. Biorąc głęboki oddech Scarlett usiadła obok niego, pozwalając by przywykła do otoczenia i przestała się bać. Wysokości zawsze ją przerażały – to dlatego zawsze nie lubiła kolejek górskich i nie chodziła do parku na nie z Bianc'ą.

“Piękny prawda?” Justin spytał.

Scarlett pokiwała głową, bo miał rację. Widok z dachu był przepiękny, ale nie rozumiała jak on mógł tutaj spać. Strach nie pozwoliłby jej zasnąć. Oboje leżeli w ciszy i raz na jakiś czas czuli lekkie podmuchy wiatru.

“Justin,dlaczego śpisz na dachu?” Scarlett spytała go nagle.

Usłyszała lekki śmiech Justin'a. Scarlett odwróciła głowę i zobaczyła promienny uśmiech na jego twarzy i nie mogła nic poradzić ale zrobić to samo widząc jak szczęśliwie wyglądał. Zajęło mu moment na znalezienie odpowiedzi, być może bo nie mógł znaleźć odpowiednich słów lub sam do końca nie wiedział. Jego uśmiech był brutalny ale zarazem mógł oświetlić cały świat.

“Zauważyłaś kiedykolwiek jakie piękne jest niebo nocą?” Justin zapytał,czując się trochę winny.Scarlett potrząsnęła głową.

“Wiesz co jest szalonego w świecie? Wszystko jest takie piękne jednak ludzie tego nie dostrzegają. Połowa gwiazd ,które widzisz na niebie umiera albo już umarła, jednak nadal potrafią oświetlić niebo z taką gracją.” Powiedział uśmiechając się.

“To zapiera dech w piersiach wiedzieć,że człowiek posiada 130 milionów komórek w oczach. A w tych komórkach jest 100 trylionów atomów. To więcej niż jest gwiazd w kosmosie,jednak ludzie tego nie zauważają. Wszyscy uważają się za brzydkich, ale czy to niesamowite ,że w  twoich oczach jest wszechświat?” Justin spytał.

“Ludzie nie pojmują tego jak piękny jest świat. Tak,świat jest pełen zła, ale jest też pełen piękna. Każda mała rzecz w świecie mnie fascynuje. Sposób w jaki kwity puszczają pęki, to w jaki sposób jedna istota ludzka może kochać drugą, to jak wszyscy ubierają się inaczej, to jak każdy ma inny charakter pisma – Myślę,że życie to sztuka ale ludzie nie potrafią dostrzec jak piękne czasem jest.” Justin westchnął, pozwalając wypuścić emocje.
Scarlett poczuła jak jej oczy stają się wilgotne pod wpływem jego słów. Te wszystkie sentencje tak pięknie opuściły jego usta,że jej serce potrafiło tylko zacząć bić szybciej w odpowiedzi. Jego poetyckie słowa do niej dotarły.

“Właśnie dlatego śpię na dachu. ponieważ muszę pamiętać ,że życie nie jest takie złe i wciąż jest trochę dobra w tym świecie o które warto walczyć.” Justin powiedział jej z uśmiechem.
I tej nocy Justin obiecał nie pozwolić Scarlett spaść z dachu podczas jej snu. Owinął opiekuńczo ramię wokół jej talii,trzymając jej malutkie ciało blisko siebie i wdychając zapach truskawek z jej włosów.

“Justin?” Scarlett wymamrotała po cichu z zamkniętymi oczami.

“Tak?” Odpowiedział.

“O co chciałeś mnie wcześniej spytać , kiedy spacerowaliśmy?” Przypomniała mu, rysując palcem wzorki na jego dłoniach.
Justin odpowiedział. “Wierzysz w miłość, Scarlett?”

Serce Scarlett zaczęło mocniej bić gdy usłyszała jak te słowa opuszczają jego usta. Zapadła cisza ale to był dobry rodzaj ciszy.

“Tak, wierzę.” Odpowiedziała po cichu. “A ty?”

Justin przełknął ślinę i zacisnął usta. Jego umysł wypełniły pytania. Nie wiedział co się dzieje, co ona z nim robi. Wiedział tylko ,że to nie było właściwe, ale podobało mu się to.


“Nie.” Wyszeptał i zauważył,że ona już zasnęła.

Ale skłamał. Był wdzięczny ,ze zasnęła i nie usłyszała, bo nie musiała jeszcze wiedzieć. Właśnie wtedy on myślał o niej całą noc ,a ona o nim śniła.

Bo w rzeczy samej, on uwierzył w miłość dzięki niej.


_____________________________________________________________________________________________



Witajcie Skarby! <3

Wiem,wiem nie dodawałam znowu miesiąc, ale to naprawdę nie moja wina, poprostu strasznie dużo nauki się zaczęło i próbne matury do tego , urwanie głowy.Mam nadzieję,że nie jesteście źli :<

CZĘŚC NOTKI AUTORKI "...Fakt,że wszyscy pochodzimy z innego otoczenia, innych kultur i to ,że każdy ma inną religie jest piękne. Wszystko jest piękne i niesamowicie fascynujące. Wszystko wokół ciebie jest piękne, jak na przykład fakt ,że byliśmy na pierdolonym księżycu jest kurwa szalone i nie do pojęcia.
Więc Justin także mówi o tym jak ludzie uważają się za brzydkich.Zauważcie jacy jesteście piękni. sposób w jaki się uśmiechacie, wasze pismo, wasz sposób postrzegania wszystkiego, a szczególnie wasz  śmiech. Wszystko w każdym człowieku jest inne a to jest piękne, ludzie tego nie zauważają.

A tytuł tego rozdziału to"Głowa pełna strachu nie ma miejsca na marzenia"wyjaśnia jak dużo strachu mamy w naszych głowach, przez które nie możemy ruszyć na przód. A to wiąże się z tym jak piękne jest życie ,nie tylko świat ale też szanse ,które otrzymujemy są przepiękne. Fakt ,że możesz zrobić wszystko (prawie) , zostać kimkolwiek chcesz, zachowywać się jak chcesz, jest niesamowite.. Więc o to chodzi . zauważ jak nieprawdopodobny i niezwykły jest świat i spraw by był jeszcze bardziej niezwykły na swój sposób..."


TAK WŁAŚNIE! POLAĆ JEJ! ZROZUMCIE ,ŻE KAŻDY Z WAS JEST PIĘKNY I WSZYSTKO CO WAS OTACZA JEST PIĘKNE! WIEM,CZASEM TO TRUDNE.ALE NIC CO GODNE UWAGI , NIE PRZYCHODZI ŁATWO.<3

KOMEEEEEEEEENTUJCIE , WSZYSCY BEZ WYJĄTKÓW I PODPISUJCIE SIĘ NICK'IEM Z TWITTERA LUB IMIENIEM/PRZEZWISKIEM <3

PISZCIE NA TT JAK MACIE JAKIEŚ PYTANIE @KarlaNs55

P.S. Przepraszam za wszystkie błędy , śpieszyłam się i nie zdążyłam poprawić, teraz już cześć usunęłam mam nadzieje,że jest lepiej.:)

UWIELBIAM CZYTAĆ WASZE REAKCJE WIĘC PISZCIE KOMENTARZ JAK PRZECZYTACIE! ;)

+20 KOMENTARZY =NOWY ROZDZIAŁ.;P
WIEM ,ŻE TO DUŻO ALE POTRZEBUJĘ MOTYWACJI , MAM NADZIEJĘ,ŻE DACIE RADĘ ! ;O

LOVE YOU ALL! <3



niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 7

"Dla niego on jest z tobą, gdziekolwiek jesteś.."

Scarlett siedziała na schodkach przed szkołą przewracając strony w swoim zeszycie od matematyki , nie chcąc robić żadnych zadań w domu. Delikatna bryza rozwiała jej włosy, powodując ,że kilka kosmyków wylądowało na jej twarzy. 

“Nie jestem zaskoczony, znajdując cię tutaj, motylku.” Justin powiedział po cichu, uśmiechając się do niej delikatnie.
Usiadł obok niej na schodach i szybkim ruchem dłoni zebrał kosmyki włosów z jej twarzy, śmiejąc się po cichu do siebie. Lubił nieśmiałe zachowanie Scarlett',to jak łatwo można było ją wystraszyć i to jak ekstremalnie wstydliwa była w obecnośći nowych ludzi — nie tak jak przy ludziach, którzy są jej bliscy.

Scarlett oblała się rumieńcem i odwróciła,kontynuując pisanie notatek  w zeszycie. Justin po cichu podziwiał jak słodko wyglądała kiedy się koncentrowała – sposób w jaki jej oczy skanowały kartkę papieru, czy to jak trzepotały jej długie rzęsy, czy nawet to jak delikatnie zagryzała dolną wargę kiedy miała problem z rozwiązaniem pytania.

“Myślę ,że powinnaś zrobić sobie przerwę przed stanie się następnym Albert'em Einstein'em i wypowiedzieć swoje kolejne życzenie.” Justin zażartował, uzyskując mały chichot Scarlett.

“Albert Einstein nie był matematykiem.Był niemieckim Fizykiem.” Scarlett poprawiła go uroczo ,kłując Justin'a delikatnie swoim ołówkiem w nos.

“Byłoby lepiej gdybyś przestała mnie poprawiać i wypowiedziała swoje kolejne życzenie, motylku. Nie mamy całego dnia. Jestem zabieganym facetem, Mam wielu ludzi do ukarania i skrzywdzenia. Jeśli nie chcesz być jednym z nich, powinnaś przestrzegać moich zasad.” Uśmiechnął się.

Scarlett przełknęła ciężko ślinę ze strachu i spojrzała w dół na swoje notatki. Styl życia jaki prowadziła, nie był takim jakie prowadziły inne dziewczyny. Wszyscy mieli plany, podczas gdy Scarlett przesiadywała sama w domu. Wszyscy byli interesujący , wyjątkowi i absolutnie cudowni a Scarlett była kompletnie nudna, zwykła i bezbarwna.

“Chciałabym być mądra.” Scarlett powiedziała mu szybko.

Justin złączył swoje brwi i potrząsnął głową. Przez moment, zapadła cisza a Scarlett zaczęła się niepokoić.Zadzwonił dzwonek a Justin wstał ze schodów.

“Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.” Justin powiedział i nagle zniknął, zostawiając Scarlett na schodach – podczas gdy ona zastanawiała się co wyniknie z tego życzenia.

Następnego dnia, Scarlett przechadzała się po szkolnym korytarzu , podczas lunch'u. Jak narazie jej dzień mijał niesamowicie dobrze, a jej życzenie wkońcu dało o sobie znać.

Na każdej lekcji tego dnia , odpowiedziała na każde pytanie prawidłowo i każde zadanie ,które otrzymywała od nauczycieli było w 100% poprawnie wykonane i otrzymywała najwyższe oceny.

Począwszy od równań z matematyki czy eseju z angielskiego, nie popełniła żadnych błędów w niczym. Jedyną rzeczą ,która ją martwiła była nienawiść ze strony uczniów w klasie.

Czując się samotnie, Scarlett udała się do stołówki z książkami by być bliżej ludzi. Nie miała z kim usiąść ale nie przeszkadzało jej to.Wszystko czego chciała Scarlett to skończyć resztę zadań z Biologii podczas lunch'u by nie martwić się nimi później.

Nagle zapadł cisza gdy Scarlett przekroczyła próg stołówki i wszystkie oczy spoczęły na niej. Poczuła się trochę niepewnie,gdy ujrzała pusty stolik przy którym miała zamiar usiąść.

“Patrzcie, to dziewica Maryja.” Rick powiedział , szyderczo się uśmiechając , podczas gdy wszyscy wokół wybuchli śmiechem.

Scarlett poczuła jak jej policzki stają się gorące ze wstydu i otworzyła swoją książkę by zacząć pracę. Wyciągnęła swoje okulary do czytania z torby, założyła je i delikatnie popchnęła wyżej na nosie. Tak bardzo jak chciała się skoncentrować, Scarlett nie mogła nic poradzić ale wciąż zwracać uwagę na ciche szepty w tle.

Scarlett nagle poczuła mokrą substancję spływającą po jej plecach , obróciła się i ujrzała Lindsey Jacobs,która rozlewała czekoladę na jej głowie. Wyrzucając kartonik na bok, zarzuciła swoje długie włosy do tyłu i wycofała się do tyłu siadając na kolanach Ricka, przy czym dając mu całusa w policzek – Scarlett pamiętała ,ze oboje są wrednymi ludźmi więc nie była zaskoczona faktem,że się spotykają.

“Co jest?Próbujesz obliczyć prędkość z jaką czekoladowe mleko spływa po twoim karku?” Rick spytał, śmiejąc się razem z całą resztą.

Scarlett pozwoliła by jej dolna wargą drżała , kiedy poczuła smutek. Sięgnęła ręką aby dotknąć karku i poczuła ,że jej ciuchy i włosy są kompletnie przesiąknięte słodką substancją. Zanim mogła cokolwiek zrobić, Scarlett zauważyła ,ze wszyscy wokół się śmieją. Wszyscy uważali to za śmieszne, podczas gdy ona byłą przybita. Wkońcu wiedziała jak to naprawdę jest  być wyrzutkiem i nie było to miłe.

Scarlett powoli zebrała swoje książki i przyparła je swoim trzęsącymi się dłońmi do klatki piersiowej. Próbując ukryć swoje zażenowanie,spuściła głowę w dół i zaczęła płakać.

“Aw, Rick! Zobacz, przez ciebie płaczę!” Ktoś krzyknął rozbawiony, po czym wszyscy zaczęli śmiać się jeszcze głośniej.

Scarlett spojrzała w górę i pozwoliła by wszyscy zobaczyli jak łzy spływają po jej twarzy. Powoli zaczęła się cofać, by nagle szybko się odwrócić i zderzyć z jakąś postacią.

Zanim zdążyła wyminąć tą osobę, poczuła dwa silne ramiona oplatające jej talię. Podnosząc głowę w górę, zobaczyła Justin'a który wpatrywał się w nią ze zmartwieniem w oczach. Badał jej twarz by uzyskać jakieś wytłumaczenie na zaistniałą sytuację, a wolną reką delikatnie potarł jej policzek.


Justin zauważył jak mizernie wyglądała. Zauważył jej czerwone oczy i bordowe policzki a także jak bardzo przerażona była przez to jak trzęsła się w jego ramionach– wiedział także ,że sama to na siebie sprowadziła,jednak chciał udowodnił ,że to co mówił było szczere.

Scarlett znowu zaczęła płakać, a Justin wyjrzał zza jej ramienia i zobaczył,że wszyscy się na nich patrzą. Wszyscy oczekiwali ,że Justin ją odepchnie lub będzie ją wyśmiewał tak jak oni, ale on zrobił odwrotnie. Scarlett uwolniła się z jego uścisku i uciekła. Poczucie pustki wypełniło Justin'a gdy ona uciekła a on odwrócił się i rozglądnął po stołówce po czym jego wzrok zatrzymał się na Rick'u.

“Co ty kurwa jej zrobiłeś?” Justin powiedział,podchodząc do jego stolika.
Rick prychnął. “Nie zachowuj się jakby na to nie zasługiwała.”

Justin zbliżył się do niego i uśmiechnął pod nosem. Zamiast wypowiadać ripostę, Justin uderzył Rick'a a ten spadł z krzesła. Wszyscy inni albo wycofali się od zaistniałej sytuacji albo wstali z krzeseł by się lepiej przyjrzeć.

Justin podszedł do leżąca Ricka. Zauważył jak z nosa Rick'a zaczyna sączyć się krew ,Justin usłyszał jak Lindsey piszczy ze strachu kiedy widzi swojego chłopaka leżącego na glebie.

“Myślisz ,że to było kurwa śmieszne?” Justin krzyknął. “Uważasz ,że to były kurwa zabawne doprowadzenie ją do płaczu ?”

Kucnął i złapał f Rick'a za kołnierz , podnosząc go brutalnie. Justin uśmiechnął się lekko jego przerażoną twarz i krew spływającą po jego brodzie.

“Spójrz na mnie, gdy do ciebie mówię.” Justin powiedział , ostro, unosząc głos. Rick zatrząsł się na dźwięk jego głosu i spojrzał prosto w jego diabelskie oczy,dostrzegając jak ciemne i pełne gniewu były.

“Jeśli jeszcze raz ją skrzywdzisz, rozerwę cię na kawałeczki , gołymi rękoma.” Justin wychrypiał do niego i brutalnie puścił jego kołnierz, powodując ,że Rick znów wylądował na podłodze.

Justin przepchnął się prze ludzi i opuścił stołówkę – nie musiał słuchać za sobą szeptów , bo pozostawił wszystkich w osłupieniu i mu się to podobało.

Znalazł Scarlett siedzącą pod drzewem naprzeciwko szkoły. Kiedy podszedł do niej , ona nawet na niego nie spojrzała – i tak właśnie wiedział ,ze była bardziej niż załamana. Usiadł obok niej i oboje siedzieli w ciszy, oprócz tych kilku razy kiedy Scarlett nieśmiało pociągała nosem.

To byłe ten moment kiedy Justin zdał sobie sprawę ,że ją kocha. To był gorzki rodzaj miłości , ale ją kochał. Chciał widzieć jak płacze, by stała się silniejsza  ale gdy ktoś inny to spowodował, jego gniew był nie do pojęcia.

Nawet jeśli ona nigdy nie mogłaby pokochać kogoś takiego jak on. Ktoś tak niewinny, piękny, mądry i uroczy jak Scarlett nigdy nie mógł pokochać kogoś tak podłego i okrutnego jak on.

Bez żadnego słowa, Justin poczuła jak Scarlett przysuwa się bliżej niego o kładzie głowę na jego ramieniu. Po raz pierwszy, Diabeł się zarumienił. Policzki Justina nabrały bordowej barwy po niespodziewanym geście Scarlett, a on położył swoją głowę na jej.

“Dziękuje.” Scarlett szepnęła.

Przez chwilę, Justin był zmieszany. Był zmieszany bo nie wiedział za co mu dziękuje. Jedyną rzeczą jaką robił to zadawanie jej bólu i niszczenie wszystkie o co prosiła – nie miała powodu by mu dziękować, dopóki nie zdał sobie sprawy dlaczego i nie mógł nic poradzić tylko zacząć się śmiać.

“Widziałaś jak go pobiłem , prawda?” Justin spytał, całując czubek jej głowy.
Scarlett pokiwała głową i zamknęła oczy, i na chwilę Justin także zamknął. Przez tą chwilę wierzył,że ona go naprawdę kocha i wtedy przypomniał sobie kim był i co robił.

Ale nie wiedział,że Scarlett naprawdę odwzajemnia jego uczucie. Kochała go niemiernie.Nie obchodziło ją ,ze sprawił ,ze płakała , bo na koniec dnia zawsze wycałował ją , pozbywając łez. Nie ważne w jakie niebezpieczeństwo ją pakował, zawsze był tam gdzie go potrzebowała i zawsze ją chronił.

Justin był upadłym aniołem,a Scarlett  była tą która go złapała.




_____________________________________________________________________________________________

ELOOOO! <3
DODAWAJCIE KOMENTARZE! KAŻDY BEZ WYJĄTKÓW! NAWET KROPKĘ! I PODPISUJCIE SIĘ IMIENIEM, PRZEZWISKIEM, LUB (CO BYŁOBY NAJLEPSZYM WYJŚCIEM) NAZWĄ Z TWITTERA! <3
PISZCIE CO MYŚLICIE! <3

Mam dzisiaj trochę kiepski humor, dlatego tak późno rozdział wogóle nie miała weny.:<
Przepraszam za błędy.

P.S.Shippuję Jartlett! tak bardzooooo! djnjfddjkfkdfndjjdkf <3
Buziaki! ;*























poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 6

"Lucyfer pali blunt'a* kiedy jest zdenerwowany..."

Scarlett poczuła promienie słońca ogrzewające jej skórę głowy spojrzała na podjazd z balkonu i zauważyła zaparkowane auto swojej mamy. Scarlett szybko zamknęła książkę i ruszyła schodami w dół.Minęło sporo czasu odkąd widziała swoją mamę wracającą do domu o tej porze.

“Wróciłaś.” Scarlett powiedziała szczęśliwie. Jej mama uśmiechnęła się i wyciągnęła z bagażnika kilka toreb z zakupami , podając je Scarlett. 

“Tak, ale niestety będe musiała odpracować kilka godzin dodatkowo.” Powiedziała mama Scarlett, zamykając drzwi od auta stopą i ruszając do wejścia. Scarlett prychnęła zasmucona i podążyła za nią jak zagubiony szczeniak z bardzo ciężkimi torbami w rękach.

“Ale przecież obiecałaś,że będziesz tak wracać do domu częściej?” Scarlett zapytała, jęcząc rozczarowana.

“Kochanie, wiesz ,że bardzo chciałabym bywać z tobą w domu częściej ale nie mogę.Mówiłam ci że potrzebujemy pieniędzy. Ktoś musi je zdobyć.” Jej mama wytłumaczyła wkładając zakupy do lodówki i szafek.

“Jeśli nie chcesz być ze mną w domu to poprostu powiedz.” Scarlett wymamrotała smutnie.
Jej mama obróciła się i prychnęła. “Słucham?”

“Nic.” Scarlett powtórzyła cicho.

“Możesz ty spróbujesz utrzymywać te rodzinę? To nie jest takie proste, Scarlett.” Jej mama odpowiedziała , nerwowo przebiegając rękom przez włosy/

“Jaką rodzinę? Nie ma żadnej rodziny mamo!Tata odszedł, a ja myślałam ,że będzie to normalnie funkcjonować tylko z tobą i ze mną ale nie może bo cię zawsze nie ma! Nie ma żadnej rodziny.” Scarlett wykrzyknęła. Jej głos nagle złagodniał gdy zauważyła ,że rysy twarzy jej mamy posmutniały , kiedy zdała sobie sprawę ,że jej córka ma rację.

Mając dość wszystkiego, Scarlett opuściła kuchnię i udała się na górę do swojego pokoju. Jej oczy zaczęły wypełniać się łzami gdy zrozumiała ,ze jej relacja z mamą kompletnie się posypała ,a najgorsze było to ,że nie mogła nic na to poradzić.

“Dlaczego taka smutna, moja piękna?” Usłyszała głos. Szybko wycierając łzy, Scarlett obróciła się by zobaczyć Justin'a. 

Oparł się o ścianę , ubrany w skórzaną kurtkę i czarne jeansy które luźnie zwisały mu z bioder. Jego ramiona były skrzyżowane na klatce, wpatrywał się w Scarlett a ona nie potrafiła wydusić z siebie słowa— wszystko co robiła to ocierała łzy ,które nieustannie spadały, spływając po jej policzkach.

“Nie musimy o tym rozmawiać jeśli nie chcesz.” Justin powiedział delikatnie, prostując się gdy zauważył ,ze Scarlett była bardziej niż tylko smutna.

“Jak się dostałeś do mojego pokoju?” Scarlett spytała, lekko pociągając nosem.

“Oknem,tak ja zawsze, księżniczko.” Justin powiedział, podchodząc do niej powoli.

Kiedy Scarlett nie odpowiedziała na jego delikatne słowa i romantyczne ksywki, Justin zaczął się odrobinę martwić. Podrapał się niezręcznie po karku  i przyglądał jej się kiedy wyglądała jak bezbronna mała dziewczynka,która chciała zwinąć się w kuleczkę w kącie i zostać tam na zawsze.

“Zastanawiałem się ,skoro wydajesz się przygnębiona i cicha, czy nie chciałabyś się rozluźnić trochę dziś wieczorem? Moglibyśmy naprzykład oglądnąć jakiś film. Oczywiście, jeśli chcesz.” Justin zaoferował grzecznie, posyłając jej ciepły uśmiech.


“Nie musisz. Mógłbyś przecież spędzić ten czas, robiąc ciekawsze rzeczy.” Scarlett westchnęła, gdy przypomniała sobie jak nudną osobą jest. 

“Ale chcę, motylku.” Posłał jej oczko, “Widzimy się wieczorem.” Powiedział zanim, opuścił jej pokój wychodząc przez okno.

Scarlett zawsze strasznie bała się o niego gdy wychodził przez okno .Pochyliła się przez otwarte okno i spojrzała w dół by upewnić się ,ze dotarł bezpiecznie, jak zawsze. Wskakując do swojego auta, Justin popędził drogą , zostawiając Scarlett fantazjującą o nim jak zawsze.

Była prawie 8 wieczorem i to była pierwsza noc kiedy Scarlett i jej mama zjadły razem kolację po dłuższym czasie. Minęło to prawie jak lata. Nawet jeśli była to niezręczna i cicha kolacja,to sprawiła ,że Scarlett czuła się lepiej w środku.

Jej mama położyła widelec na talerzu i wzięła łyk wody po czym westchnęła. “Powinnam się już zbierać, nie chcę się spóźnić na moją nocną zmianę."

Zanim Scarlett spróbowała coś powiedzieć , jej mama wstała i chwyciła oba talerze i szklanki ruszając do kuchni i wkładając je do zlewu. Chwyciła swoją dużą torbę i zerknęła jeszcze w lustro w jadalni , poprawiając makijaż. Scarlett spochmurniała i wstała żeby zgarnąć resztki ze stołu,w tym czasie jej mama udała się do drzwi.

“Wrócę około 7 nad ranem, nie siedź do późna!”Jej mama zawołała otwierając drzwi a kiedy je otworzyła była zdziwiona widząc Justin'a stojącego przed nią na zewnątrz.

“Miałem właśnie zadzwonić do drzwi.” Justin powiedział,śmiejąc się. Scarlett od razu podbiegła do drzwi gdy usłyszała znajomy głos, gdy go ujrzała jej policzki przybrały różowej barwy.

“Przepraszam, kim jesteś?” Jej mama spytała, zerkając na  Scarlett i unosząc brew , następnie wracając wzrokiem na Justin'a.

Mamo, pozwól,że wytłu-”

Justin szybko jej przerwał, “Oh , nie powiedziała pani? Jestem Justin, jej chłopak.”

Jej mama spojrzała na nią ze zdumionym uśmiechem na twarzy i wróciła spowrotem wzrokiem na Justin'a. Scarlett chciała natychmiast schować jej twarz czują zażenowanie tym jak bardzo jej twarz płonęła w tej chwili.

“Więc, nikt mnie o tym nie powiadomił. Jak długo się spotykacie? Kiedy to się zaczęło?” Jej mama spytała, wpuszczając Justin'a do środka i zamykając drzwi.

“Mamo, spóźnisz się do pracy.” Scarlett przypomniała, czując lekkie poirytowanie.

“Możemy poznać się bliżej innym razem, Pani Anderson. Rozumiem ,że musi pani teraz już iść do pracy ale zastanawiałem się czy mógłbym spędzić ten wieczór z pani córką żeby nie była sama?." Justin się uśmiechnął.

Scarlett's poczuła jak jej serce rozpływa się pod słodkim dźwiękiem słów Justin'a ale nadal przewróciła oczami wiedząc ,że może coś knuć. Bo przecież wygląda na to ,ze jej chłopak jest także diabłem.

“Oczywiście , zostań jak długo chcesz! Jeśli wasza dwójka, by czegoś potrzebowała,nie zastanawiajcie się tylko dajcie mi znać! Bądźcie ostrożni i bawcie się dobrze!” Jej mama zawołała udając się do wyjścia.

Justin potrząsnął głową i się zaśmiał kiedy minął Scarlett udając się do pokoju gościnnego. Scarlett spojrzała na mamę wymieniając z nią spojrzenia, jej mam puściła jej oczko i bezgłośnie powiedziała,"Niezły jest! "Zażenowanie prawie ją zabiło.
Scarlett wróciła do pokoju i zobaczyła Justin'a relaksującego się na kanapie. “Co to do cholery(ona tutaj mówi whatthehell was that , 'hell' to piekło ale zmieniłam bo nie pasowało) miało być?!”

“Oh właśnie teraz zamierzam cię zabrać do piekła kochanie,chodź tutaj” Justin wyszeptał chichocząc, łapiąc Scarlett za rękę i pociągając ją na swoje kolana.

"To nie jest śmieszne!” Scarlett odpowiedziała, odpychając jego ręke ze swojej talii.

“Spokojnie ,kicia. Nie musisz walczyć by to dostać.” Justin uśmiechnął się, przyciągając ją spowrotem.
“Nie jesteśmy razem.” Scarlett powiedział.

“Wolałabyś bym zjawił się w drzwiach i powiedział" Witam Pani Anderson, Jestem Justin ale także mówią na mnie Lucyfer lub Diabeł a powodem dla ,którego tu jestem jest fakt ,że twoja córka jest załamana a ty nie zauważasz jak bardzo jest nie szczęśliwa więc jestem tu by naprawić ten bałagan , ponieważ potrafię.” Zawtórował, powodując ,że Scarlett zamilkła.

“Więc, jaki film chciałabyś obejrzeć?” Spytał, przełamując ciszę, która zapadła.

Skończyło się na tym ,że oglądali całą serie "SAW". Scarlett nigdy nie była fanką horrorów, ale z jakiegoś powodu zaczęła je lubić przez Justin'a. Justin zdawał się upajać widokiem tego całego cierpienia i krwi, a ona zrobiłaby wszystko tylko by schować się w jego ramionach.

“To jest obrzydliwe.” Scarlett powiedziała, zakrywając oczy ramieniem Justin'a. Kobieta właśnie ucinała sobie palce na ekranie a Scarlett nie mogła znieść tego widoku.

“To piękne.” Justin powiedział, przyglądając się z podziwem jak krew kobiety spływa po ramieniu.

Justin wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. “Będzie ci przeszkadzać jeśli zapalę?”
Scarlett pokręciła głową, nie chcąc być małą denerwującą dziewczynką. Obserwowała jak Justin wsuwa papierosa między swoje piękne różowe wargi i podpala. Po chwili zaciągając się ,wyciągając papierosa z buzi i wypuszczając idealną smugę dymu.

Scarlett nagle zapytała. “Justin, jakie jest Piekło?”

Justin zaśmiał się na jej gwałtowne pytanie — Nie dlatego ,że było głupie, ale dlatego ,że mógł powiedzieć o nim bardzo dużo.
Obrócił się do Scarlett i obdarował ją sympatycznym uśmiechem a ona wpatrywała się w niego z zaciekawieniem w oczach.

“Piekło jest inne.” Zaczął. “Założę się że myślisz ,że piekło jest pełne ognia i ciemności, masz rację. Ale ciemność i ogień nigdy nie są stałe. Piekło jest czymś przez co ludzie przechodzą każdego dnia, ale nie ma tam prawdziwego ognia czy coś. Życie jest czasem trudne i to właśnie jest ta ciemność. Ludzie zawsze mówią,że gdy umrzesz, pójdziesz do piekła ale to nie prawda. Żyjesz w piekle ,właśnie teraz. Piekło jest na Ziemii. Wszystkie demony są tutaj. Więc jeśli przechodzisz przez piekło , powinieneś kontynuować , bo dostąpisz Nieba w którymś momencie.” Justin powiedział , owijając jedno ramię wokół Scarlett.

Scarlett spojrzała na Justin'a ze zdumienie na twarzy. Zauważyła,że wygląda na zdenerwowanego. Ponownie zaciągnął się papierosem wypuszczając smugę dymu. Był silnym chłopakiem,był pewny siebie i niesamowicie przystojny jednocześnie nosił świat na swoich barkach.

“A kiedy dostąpi się Nieba?” Scarlett zapytała cicho, wtulając się do niego.
Justin się uśmiechnął. “Każdy ma inaczej, ale zawsze dotrze się do Nieba. Bez Piekła, nie ma Nieba. Pamiętaj o tym. Postaraj się nie martwić o te wszystkie złe rzeczy dziejące się na świecie, kochanie.” Zagruchał.

Scarlett poczuła ciepło na sercu od jego słów i oboje siedzieli wtuleni. Spojrzała w górę i zauważyła jak bardzo zdenerwowany był Justin. “Co się stało?”

Justin uśmiechnął się. “To nic. Chciałem ci tylko powiedzieć ,ze życie jest ciężki dla każdego. Każdy się poparzy w jakimś punkcie. Nawet ja.”

Scarlett spojrzała na niego z lekkim szokiem wymalowanym na twarzy. Powietrze było ciężkie i zapadła cisza ale Scarlett się to podobało. Zapach jego wody kolońskiej wypełnił jej nozdrza a Scarlett poczuła jak jej serce mięknie.  

“Czasami budzę się nad ranem i czuję jak bym był najlepszym facetem stąpającym po tej ziemi. Czuję,że mógłbym zrobić wszystko, przenieść każdą górę i przepłynąć cały ocean, ale wtedy kładę się spać przypominając sobie,że jestem potworem.” Powiedział cicho ,spuszczając głowę w dół.

Po raz pierwszy w życiu, Scarlett poczuła jak jej oczy napełniają się łzami kiedy dostrzegła jak Justin przygryza dolną wargę by nie pozwolić wypuścić swoich emocjii na zewnątrz. Wzięła rękę Justin'a w swoją ,splatąjąc ich palce i wyciągnęła papieros z jego ust gasząc go na stole i odrzucając w kąt.

Przez moment leżeli tak w swoich ramionach w ciszy ,myśląc o sobie nawzajem. Justin nie wiedział czy Scarlett wie,że on o niej myśli , ale nie wiedział także,że ona myślała o nim.

“Nigdy nie przestawaj się uśmiechać.” Justin wyszeptał do Scarlett. “A jeśli ktoś sprawi ,że ten uśmiech zniknie, to mam nadzieję,że jest taka siła ,która pomoże im kurwa przetrwać przez piekło przez ,które  ich przeprowadzę."

Policzki Scarlett zaczerwieniły się i pokiwała głową. Przez chwilę, wszystko było wporządku. Justin był szczęśliwy a Scarlett czuła się pewnie. Przez tą chwilę, Piekło nie istniało.

I tej nocy Scarlett spała z Piekłem w ludzkiej formie.





_____________________________________________________________________________________________




Witam moje piękne Istotki! <3

Nie mam czasu na tłumaczenie tego co się wydarzyło w tym rozdziale ! lol Bo mam nockę dzisiaj w studiu Tańca! xD
Pewnie jest pełno błędów bo nie miałam czasu poprawiać ,później się nimi zajmę.
Przepraszam także za te badziewne tłumaczenie, może być to spowodowane tym,że nie tłumaczyłam niczego przez pół roku albo najzwyczajniej jestem kiepska heh.xd

MAM 3 PROŚBY! <3

1.Czy znacie kogoś kto mógłby mi zrobić nowe tło na tego bloga? A może sami się tym zajmujecie?
Bardzo bym prosiła o kontakt na twitterze:"@KarlaNs55"

2.Ten Blog ma już ponad pół roku a mam wrażenie ,ze czyta go tylko kilka osób i oczywiście jestem niezwykle wdzięczna tym osobom! lofciam was w stópki hahah <3 Ale chciałabym uzyskać więcej czytelników , wiecie mieć więcej osób z którymi można by się jarać! hehe! xd Więc jeśli możecie rozsyłajcie tego bloga do każdej osoby ,która lubi czytać tego typu rzeczy ;p PROOOOOSZEE? :<

3.JEŚLI CZYTACIE TO KOMENTUJCIE! PROSZE TO WAŻNE! WTEDY WIEM ILU LUDZI CZYTA! <3
JEST WŁĄCZONA MOŻLIWOŚĆ PISANIA Z ANONIMA WIĘC SIĘ NIE KRĘPUJCIE ! JEŚLI MACIE TT I PISZECIE Z ANONIMA TO PODPISUJCIE SIĘ NAZWĄ Z TT! TO BY MI MEEEGA POMOGŁO! IM WIĘCEJ KOMENTARZY TYM SZYBCIEJ ROZDZIAŁ! PAMIĘTAJCIE! ALE OCZYWIŚCIE NIE SPAMUJCIE , TYLKO KAŻDY PO JEDNYM MAKS PO 2! <3


I TO TYLE! <3 MOCNOOOOOOOOOO WAS TUUUUUUUUUUUUULAAAAM! <3

Yołki pitołki! (nie wnikajcie hah)
 
PS. BLUNT * -skręt. "Skonstruowane" a la papieros. Jest to trawka zawinieta w bletke.


niedziela, 2 lutego 2014

WAŻNE! :)

Witajcie moje skarbeńka! <3
Wiem,że znowu się zawiedliście na mnie, bo przestałam dodawać rozdziały ale zapomniałam hasła , próbowałam wszystkiego i nic do tego nowa szkoła i pełno nauki!:<
ALE OFICJALNIE REAKTYWUJE TEGO BLOGA! (reaktywuje? wtf?! co ty pieprzysz Karla lol)
MAM NADZIEJĘ,ŻE MI WYBACZYCIE?:<
Teraz będe dodawać Rozdziały reagularnie!CZYLI CO TYDZIEŃ NA WEEKEND!ALBO PRZY wyjątkowych okazjach w tygodniu <3 (chyba,że wypadnie mi coś ważnego , ale poinformuje was o tym)WOHOOOO! KTO SIĘ CIESZY?xd
PROSZĘ WAS JEŚLI CZYTACIE DAJCIE KOMENTARZ, NIE WAŻNE JAKI! NAWET KROPKĘ!XD KARNEGO! COKOLWIEK! Chcę wiedzieć ilu z was czyta i naprawdę to motywuje! ;p
I jeśli piszecie z anonima a macie twittera to podpiszcie się nickiem z tt PROSZĘ! :<
A JEŚLI JESTEŚCIE TU NOWI! TO ZAPRASZAM DO ZAKŁADKI INFORMOWANI ! ;)

Dziękuje za poświęcenie czasu na te wypociny uufff! ;3 DO ZOBACZONKA!(No nie dosłownie hehe)